Jak z lwa salonowego stać się leśnym dzikiem? Czyli sekrety samodzielnego odkrywania lasu. Zapraszamy na rozmowę z mgr inż. leśnictwa Karoliną Klaja.
Joanna Nawrocka-Rohnka: Witamy Cię serdecznie i dziękujemy, że zgodziłaś się zdradzić nam kilka sekretów, jak samodzielnie odkrywać przyrodę. Jesteś leśnikiem, podróżnikiem (przejechałaś całą Azję na 40-letnim tandemie razem z mężem), miłośnikiem przyrody i mamą dwójki dzieci. Powiedz nam jak zacząć przygodę z naturą?
Karolina Klaja: Chęć bycia blisko natury zawsze idzie w parze z potrzebą poznania świata przyrody. Przebywanie na zewnątrz, w sąsiedztwie lasu, łąki, parku czy miejskiego nieużytku, da nam szansę prędzej czy później na spotkanie przedstawicieli świata zwierząt lub/i roślin, których wcześniej nie dostrzegaliśmy. Może być też tak, że spotykaliśmy ich codziennie i albo nie zwracaliśmy na nich uwagi, albo wszyscy wydawali nam się jednym i tym samym „wróblem” lub „chwastem”.
JNR: Co powinniśmy zatem zrobić, jeśli nie jesteśmy ekspertami, nie uważaliśmy zbytnio na biologii w szkole i nie mamy zbyt dużych tradycji rodzinnych w zakresie chodzenia po lesie?
KK: Nie ma na świecie przyrodniczego eksperta, który nie był kiedyś na początku tej drogi, na którą wkraczamy w celu nauki o otaczających nas stworzeniach, ich nazwach, zwyczajach i siedliskach. Mają szczęście Ci, którzy swoją wiedzę „wypili z mlekiem matki”, mieszkając na łonie natury, czerpiąc z wiedzy i doświadczenia swoich przodków. Nie oznacza to, że zwykły mieszkaniec dużego miasta nie jest w stanie jej posiąść w dowolnym momencie swojego życia. Co więcej, każdy moment jest dobry, ale jednym z lepszych momentów wydaje się być okres wychowywania dziecka.
JNR: Dlaczego akurat ten, kiedy tak mało czasu pozostaje dla samego siebie?
KK: Z dwóch powodów. Jednym jest pewne „spowolnienie” normalnego życia, kiedy to spacerując z potomkiem (zwykle żółwim krokiem) przyglądamy się wspólnie każdemu kamykowi czy mrówce. Właśnie dzięki temu, że nie biegniemy w szaleńczym tempie, mamy okazję się dokładnie przyjrzeć wszystkiemu, co nas otacza. Po drugie jesteśmy dla dziecka wzorem, to my pokazujemy mu świat i to od nas uczy się go rozpoznawać, szanować i kochać. To dla dziecka możemy i powinniśmy stać się ekspertami od świata przyrody.
JNR: Jak przygotować się na samodzielne odkrywanie przyrody?
KK: Pamiętam bardzo dobrze swoje pierwsze obserwacje świata przyrody. Łowienie cierników nad rzeką, łapanie raków w jeziorze, świerszcze w zbożu, jaskółki w szopie, czy wielkiego pająka w piwnicy dziadka. Pół swojego życia spędziłam na łonie natury, jednak prawdziwe i profesjonalne poznawanie otaczającego świata roślin i zwierząt posiadłam w czasie studiów leśnych. Bliski kontakt z naturą pozwolił mi na wiele obserwacji, jednak nie zawsze potrafiłam właściwie nazwać to, co widziałam. Poniżej dzielę się kilkoma sekretami, które pozwolą i Wam wejść w fascynujący świat przyrody.
JNR: Jakie sprzęty będą potrzebne?
KK: Po pierwsze chciałabym zaznaczyć, że nie należy zaczynać czegokolwiek od okupywania się w sprzęty. Z doświadczenia wiem, że takie działania mogą zahamować chęć do działania po poznaniu przykładowych cen lornetek, aparatów, rowerów czy innego „niezbędnego” ekwipunku.
JNR: W takim razie powiedz nam może, z czego Ty korzystasz podczas mikrowypraw z dziećmi?
KK: Wymienię, co zgromadziłam przez dobrych kilka lat łażenia po chaszczach 🙂 Mi przydaje się: lornetka, aparat fotograficznych, plecak, kalosze i wodery (gumowe spodnie zintegrowane z butami), czapka z daszkiem, kurtka przeciwdeszczowa, ciepła polarowa bluza, czapka z polaru, spodnie moro (nie widać brudnych plam), dobre buty (górskie), lupa (głównie do roślin) ze światełkiem, nóż, toporek i czołówka. Mam też rower z sakwami, który sprawdza się w dłuższych wyprawach po lesie. Marzę o: komplecie bluzy i spodni z kamuflażem (takim fikuśnym naturalnym kolorem/wzorem), dobrym pancernym telefonie, GPSie, wielkim obiektywie, samochodzie terenowym, kurtce z moskitierą, ultralekkim hamaku i … o paru innych gadżetach, bez których można przeżyć:)
JNR: A skąd czerpać wiedzę?
KK: Najbardziej wartościową rzeczą, od której należy zacząć, są książki i atlasy. Warto rozejrzeć się za takimi w bibliotece czy księgarni i porównać. Wybrać coś dla siebie i coś dla dziecka. Lepsze są te, które są bogatsze, choć dobrze jest zacząć od czegoś prostszego. Dobrym nawykiem jest przeglądanie atlasu, zwłaszcza grafik czy zdjęć. Równocześnie rozpoczynamy obserwacje otaczającego nas świata przyrody. Odnajdujemy gatunki widziane w atlasie albo szukamy w atlasie tych, które zaobserwowaliśmy.
JNR: Podasz nam jakieś konkretne nazwy?
KK: Obecnie dostępnych jest mnóstwo naprawdę fascynujących książek, przewodników i atlasów, i przyznaję – nie jestem na bieżąco z wszystkimi pozycjami na rynku. Znam kilka i z tych moje ulubione między innymi to leśne przewodniki Amanna Gottfrieda. Wydaje je wydawnictwo Multico i są dostępne w sklepach już od wielu lat. Podoba mi się, że są rysowane, to znaczy, że nie mają zdjęć, tylko ryciny. Podobnie jest z moim ukochanym przewodnikiem „Ptaki Polski i Europy” wyd. Larousse, jak i znaną „biblią” ornitologów „Ptaki” Collinsa.
JNR: Jak radzić sobie z ogromem owadów i roślin, które obserwujemy? Przecież nie sposób tego zapamiętać.
KK: Dobrym sposobem na naukę jest fotografowanie przyrody (wystarczy telefon komórkowy) i tworzenie własnego zbioru obserwacji na komputerze czy w specjalnym albumie. Widzieliście żuka gnojarza? Co z tego, że jest pospolity. Wasze dziecko widzi go po raz pierwszy w życiu. Zapiszcie datę i miejsce. Kolejnym krokiem będą lepsze zdjęcia wykonane aparatem fotograficznym z większej odległości (najlepiej jeśli zmieściłby się w kieszeni, niekoniecznie musi ważyć 4 kg, bo chodzi o to żeby go często ze sobą zabierać, a najlepiej mieć ze sobą zawsze).
JNR: W takim razie gdzie zacząć? Co jeśli nie mamy pięknego lasu w najbliższym sąsiedztwie?
KK: Gdziekolwiek mieszkamy, czy w mieście czy na wsi, kierujemy się podobnymi kryteriami. Najlepsze są miejsca różnorodne, miejsca styku kilku siedlisk np. skraj lasu, strumyk na łące czy brzeg jeziora. Najlepsze dlatego, że znajdziemy tam wiele różnych gatunków. W mieście staramy się odwiedzać parki, możemy poszukać rowów, stawków, miejskiej zieleni i nieużytków. Wyjeżdżajmy za miasto do lasu. Zróbmy piknik, zbudujmy szałas, poszukajmy grzybów. Ja uwielbiam spędzać czas nad wodą. Kąpiele, kajak i próby przejścia jeziora dookoła jak najbliżej brzegu to wspaniałe okazje do ciekawych obserwacji.
JNR: Mamy sprzęt, mamy atlasy, chęci, znajdziemy dobre miejsce i co dalej?
KK: Najlepiej zacząć oberwacje od istot, które nie uciekają (rośliny, grzyby…). Z doświadczenia wiem, że te nie cieszą się szczególną popularnością, w dodatku są trudne do oznaczenia, warto więc jednocześnie zacząć rozglądać się za ptakami.
JNR: Dlaczego akurat za ptakami?
KK: Otóż ptaki to jedyne takie zwierzęta, poza owadami, które są dzikie i żyją bardzo blisko człowieka, wobec tego dają się łatwo zaobserwować. Umiejętność lotu daje im możliwość ucieczki i skrycia się w niedostępnych dla człowieka kryjówkach. Poza tym jest ich całkiem sporo, są dość dużych rozmiarów (nie to, co korniki) i mieszkają w przeróżnych siedliskach. Pozostałe grupy zwierząt, równie ciekawe, są dużo bardziej skryte, często prowadzą nocny tryb życia, są maleńkie albo mogą żyć jedynie w ginących i skrajnych warunkach. Do obserwacji ptaków, do której gorąco zachęcam, potrzebna będzie lornetka, dzięki której nie spłoszymy obserwowanego ptaka swoją obecnością. Ja mam starą i ciężką „ruską” lornetkę, która daje radę.
JNR: A jeśli nasz maluch nie daje rady skupić się tyle długo albo nie jest w stanie być tak długo spokojny, żeby zaobserwować przelatującego ptaka?
KK: Dzieci zainteresują się na pewno albo dużymi zwierzętami – konieczne wizyty w zoo, albo małymi, które można złapać w słoik i popatrzeć z bliska. Pająk, mucha, żuk czy biedronka potrafią być fascynujące. Mucha w sieci tuż za szybą to wspaniałe i ekscytujące widowisko. Do obserwacji owadów może przydać się lupa zintegrowana ze słoikiem. Akurat takiej nie posiadamy i do tej pory dawaliśmy radę. Do oznaczania gatunków przez początkującego entomologa przyda się dobra lupa i aparat z możliwością robienia zdjęć makro.
JNR: A czy teraz w okresie jesienno-zimowym są jakieś szczególnie interesujące ptaki do obserwacji?
KK: Obecnie mamy dużą szansę spotkać ptaki, które przyleciały do nas na zimę albo tylko przelatują z północy/wschodu w cieplejsze okolice. Takimi znanymi ptakami jest czerwony gil (tylko samiec ma czerwony brzuszek), jemiołuszka (z charakterystycznym czubem) czy myszołów włochaty (z białymi piórami na nogach). Niektóre gatunki wędrują w dużych stadach. Czy uda Wam się wypatrzeć jakieś zimowe ptaki? Może uda się Wam zrobić im zdjęcie? Jeśli tak, to przyślijcie ich zdjęcie Leśnym Dzikom.
JNR, KK: Dziękujemy, że dotarliście do tego miejsca:) Pozdrawiamy serdecznie i pamiętajcie, że bycia na dworze nigdy za wiele!
inka-olo.pl